Warunki kontraktowe w esporcie na przykładzie sporu Turner „Tfue” Tenney v. FaZe Clan

Esport
Gamedev
Sport
Wirtualna rzeczywistość

Tfue stoi na stanowisku, iż pozwana drużyna stosowała niezgodne z prawem metody ograniczania jego dostępu do przedsięwzięć biznesowych, co zmusiło go do opuszczenia zespołu poprzez rozwiązanie kontraktu. Zawodnik twierdzi m.in., iż niezgodne z prawem było zatrzymywanie przez FaZe do 80% jego wynagrodzenia z tytułu subskrypcji na Twitchu i YouTube, czemu sam klub zaprzecza. Pozostałe zarzuty dotyczą naruszenia obowiązków zachowania poufności, nakłaniania do spożywania alkoholu i uczestnictwa w grach hazardowych.

Abstrakt

  • Żaden kontrakt esportowy nie może wykorzystywać słabszej pozycji początkującego zawodnika zarówno w kwestii wynagrodzenia, jak i wszelkich innych zobowiązań na niego nałożonych. Młodzi zawodnicy muszą jednak być świadomi tego, że swoboda podejmowania samodzielnych działań marketingowych będzie na początku ich kariery znikoma i tym samym powinni akceptować to, że klub będzie angażował ich w swoje kampanie i to drużyna będzie stroną umów sponsorskich. Zespoły natomiast powinny być otwarte na renegocjacje pierwotnych warunków wynagrodzenia lub prezentować bardziej liberalne podejście, gdy wyniki i potencjał marketingowy zawodnika będzie coraz większy.

Wspomniany w niniejszym artykule spór to niewątpliwie najgłośniejszy obecnie konflikt na linii zawodnik – drużyna. Turner „Tfue” Tenney pozwał swoją drużynę FaZe Clan, domagając się rozwiązania zawartego w 2018 roku kontraktu, który pierwotnie miał obowiązywać tylko pół roku, podczas gdy został automatycznie przedłużony do 2021 roku oraz zapłaty dodatkowego wynagrodzenia.

Tfue stoi na stanowisku, iż pozwana drużyna stosowała niezgodne z prawem metody ograniczania jego dostępu do przedsięwzięć biznesowych, co zmusiło go do opuszczenia zespołu poprzez rozwiązanie kontraktu. Zawodnik twierdzi m.in., iż niezgodne z prawem było zatrzymywanie przez FaZe do 80% jego wynagrodzenia z tytułu subskrypcji na Twitchu i YouTube, czemu sam klub zaprzecza. Pozostałe zarzuty dotyczą naruszenia obowiązków zachowania poufności, nakłaniania do spożywania alkoholu i uczestnictwa w grach hazardowych.

Zagraniczni dziennikarze powołujący się na dostęp do akt sądowych informują, że Tfue nie mógł w okresie obowiązywania umowy samodzielnie zawierać kontraktów sponsorskich, całkowicie polegając w tym zakresie na FaZe działającej jako agencja. Wynagrodzenie z tych umów było płatne bezpośrednio do FaZe, która po pobraniu prowizji przekazywała tę płatność Tfue w ciągu 30 dni. Tfue żąda zasądzenia całości wynagrodzenia, jakie na podstawie tych umów uzyskał Klub. Zawodnik stoi na stanowisku, że pozwana drużyna działała jako agencja reprezentująca zawodników do czego nie posiadała licencji, która jest wymagana na podstawie amerykańskiej ustawy Talent Agencies Act

Drużyna nie tylko odpiera wszystkie zarzuty, ale również wystosowała pozew wzajemny przeciwko Tfue. FeZe podnosi, że zespół przyczynił się do zarobienia przez Tfue 20 milionów dolarów. Ponadto, klub zawarł równolegle szereg umów sponsorskich, które wymagały członkostwa Tfue w drużynie dla ich prawidłowego wykonania. Zdaniem FeZe Clan niewywiązanie się tych kontraktów jest winą Tfue i tym samym drużynie należne jest odszkodowanie.

Pomijając zasadność żądań obu stron (obie sprawy są w toku a autor bazuje wyłącznie na przekazach medialnych), sprawa ta skłania do rozpoczęcia debaty nad szeregiem istotnych problemów prawnych, z którymi zmierzyć musi się branża w obecnym (dynamicznie rozwijającym się) kształcie, m.in. stworzenie uniwersalnych wytycznych dla konstruowania esportowych kontraktów, szanujących interesy obu stron.

W obecnym kształcie zespoły esportowe co do zasady kontrolują sferę sponsoringową członków zespołu. Wynika to przede wszystkim z tego, że kluby posiadają zdecydowanie lepszą pozycję negocjacyjną, aniżeli przeciętny zawodnik (nie wliczając w to największy gwiazd). Nie oznacza to oczywiście, że taki stan powinien być domniemanym uprawnieniem drużyn w ramach danych regulacji esportowych. Wiadomym jest, że dla początkującego esportowca stabilne wynagrodzenie jest rzeczą najistotniejszą, ale upływem czasu, przy coraz lepszych wynikach oczekiwać on będzie możliwości większej partycypacji w zyskach związanych ze sponsoringiem, jego wizerunkiem, itp. Kontraktowe postanowienia dot. wynagrodzenia z tytułu sponsoringu powinny zatem uwzględniać rozwój potencjału danego zawodnika.

W każdym stosunku umownym, obie strony muszą odczuwać, że ich świadczenia wzajemne są ekwiwalentne. Przy osiągnięciu konsensusu, zawodnicy nie będą sprzeciwiać się dzieleniu z drużyną zyskami związanymi z ich działalnością streamingową, dopóki drużyna będzie otwarta na partycypację esportowca w innych zyskach generowanych przez klub. Wraz z rozwojem kariery, zawodnik powinien pozostawać w przeświadczeniu, że jego klubowe wynagrodzenie to odzwierciedla i nie jest nieporównywalnie niższe od tego, które uzyskiwałby jako wolny zawodnik.

Na marginesie trzeba również zaznaczyć, iż standardem powinny być przyjazne warunki negocjowania kontraktu. Nie może być tak, iż zawodnik odczuwa presję, że umowa ma być podpisana jak najszybciej, bez udziału profesjonalnego pełnomocnika i najlepiej w brzmieniu zaproponowanym przez klub. W innym wypadku cała transakcja bardzo szybko może znaleźć swój finał na sali sądowej, tak jak w przypadku Tfue i FazE.

Nie należy oczywiście generalizować sprawy i wyciągać pochopnych wniosków co do sytuacji finansowej/kontraktowej zawodników. Dla przykładu, zawodnicy League of Legends Championship Series zarabiają średnio 300 tys. dolarów rocznie, co stanowi trzykrotność średniej sprzed dwóch lat (dane te pochodzą od Komisarza LCS Chrisa Greeley, stan na kwiecień 2019). Trend taki jest widoczny również w innych profesjonalnych rozgrywkach, więc stanowisko, zgodnie z którym większość esportowców jest wykorzystywana przez klubu jest nieuprawnione.

Mając na względzie powyższe i pomijając skrajne przypadki, relację klub-drużyna potraktować należy jako korzystną dla obu stron. W modelu, w którym zespoły oferują zaplecze finansowe, logistyczne oraz sponsoringowe, w zamian za usługi zawodnika, którego wynagrodzenie odzwierciedla jego poziom gry oraz potencjał marketingowy, nie można mówić o stronie pokrzywdzonej. Na chwilę obecną zawodnicy wybierają gwarancję stałego wynagrodzenia ponad inne formy kompensacji. Faktem jest, że dla ogromnej części z nich wybór samodzielnej monetyzacji jest po prostu nie opłacalny, bowiem nie są w stanie osiągnąć wyników zarezerwowanych dla około 5% najlepszych esportowców, którzy sami w sobie są atrakcyjni dla sponsorów. Nie oznacza to oczywiście, że aktualny model nie będzie i nie powinien ulegać zmianom korespondującym z rozwojem branży.

Przenosząc powyższe na wspomniany we wstępie spór, oczywistym jest, że potencjał marketingowy samego Tfue, który dla przykładu, zarekomenduje jakiś produkt, będzie większym zyskiem dla sponsora aniżeli umieszczenie logo na koszulce FaZe. Taki potencjał marketingowy zawodnika powinien oczywiście być uwzględniony w warunkach kontraktowych. Z drugiej strony, zawodnik o mniejszym potencjale reklamowym powinien akceptować fakt, że jego drużyna chce go zobowiązać do jej działań sponsoringowych, często kosztem zaniechania prowadzenia samodzielnych mediów społecznościowych dla swojego grona odbiorców. Wydaje się być to oczywisty kompromis, gdzie udział takiego zawodnika w kampaniach swojego klubu bezpośrednio wpływa na wysokość czy też utrzymanie jego stałego wynagrodzenia.

Podsumowując, niezaprzeczalnie żaden kontrakt esportowy nie może wykorzystywać słabszej pozycji początkującego zawodnika zarówno w kwestii wynagrodzenia, jak i wszelkich innych zobowiązań na niego nałożonych. Młodzi zawodnicy muszą jednak być świadomi tego, że swoboda podejmowania samodzielnych działań marketingowych będzie na początku ich kariery znikoma i tym samym powinni akceptować to, że klub będzie angażował ich w swoje kampanie i to drużyna będzie stroną umów sponsorskich. Zespoły natomiast powinny być otwarte na renegocjacje pierwotnych warunków wynagrodzenia lub prezentować bardziej liberalne podejście, gdy wyniki i potencjał marketingowy zawodnika będzie coraz większy.

adw. dr Jacek Markowski

Materiały źródłowe: 

https://www.espn.com/esports/story/_/id/27304886/faze-countersues-tfue-files-suit-new-york
https://www.bloomberg.com/news/articles/2019-08-01/when-tfue-sued-faze-clan-esports-nears-1-billion-comes-of-age
https://www.gamesindustry.biz/articles/2019-05-20-streamer-tfue-sues-esports-organization-for-illegal-operation-as-a-talent-agency
https://www.theverge.com/2019/5/20/18632813/tfue-lawsuit-faze-clan-twitch-youtube-banks-fortnite-smosh-anthony-padilla-mcn

Autor

dr Jacek Markowski

PARTNER ZARZĄDZAJĄCY, ADWOKAT,
DOKTOR NAUK PRAWNYCH

Adwokat, doktor nauk prawnych (rozprawa doktorska pod tytułem “Autorskie prawa osobiste twórców gier komputerowych), absolwent WPiA na Uniwersytecie Warszawskim. Członek Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku. Wykładowca akademicki.

Linkedin

+48 602 116 621

jacek.markowski@fmlegal.pl

Abstrakt

  • Żaden kontrakt esportowy nie może wykorzystywać słabszej pozycji początkującego zawodnika zarówno w kwestii wynagrodzenia, jak i wszelkich innych zobowiązań na niego nałożonych. Młodzi zawodnicy muszą jednak być świadomi tego, że swoboda podejmowania samodzielnych działań marketingowych będzie na początku ich kariery znikoma i tym samym powinni akceptować to, że klub będzie angażował ich w swoje kampanie i to drużyna będzie stroną umów sponsorskich. Zespoły natomiast powinny być otwarte na renegocjacje pierwotnych warunków wynagrodzenia lub prezentować bardziej liberalne podejście, gdy wyniki i potencjał marketingowy zawodnika będzie coraz większy.

Kontakt

Masz podobny problem prawny? Umów się na konsultację do naszych specjalistów.

Podobne wpisy